"Nigdy
nie brałam pod uwagę ucieczki z domu, ale w tej sytuacji nic innego nie
przychodzi mi do głowy. Nie można cały czas myśleć o innych. Czas zacząć myśleć
o sobie. Muszę w końcu myśleć egoistycznie. Moja starsza siostra, Marika, już
się wyprowadziła i zostawiła mnie z Nim samą. Ludzie w normalnych rodzinach
nazwaliby go tatą, ojcem lub rodzicem, ale kiedy mama umarła stracił u mnie
szacunek. Zaczął pić. Razem z Mariką starałyśmy się mu pomagać, ale On z czasem
nie mógł na mnie patrzeć. Jestem zbyt podobna do mamy. Kochał ją i całą miłość
przeniósł na Marikę. Jej było wszystko wolno, a to, że jestem podobna do Jego
zmarłej żony nic dla Niego nie znaczyło. Przez to znienawidził mnie jeszcze
bardziej. Bił mnie nie raz. Marika nigdy się za mną nie wstawiła, zawsze tylko
patrzyła jak się na mnie wyżywa. Nic nie zrobiła, ale miałam wrażenie, że ktoś
czuwa, a teraz zupełnie nie mam nikogo. Codziennie przychodzi pijany, że ledwo
co wchodzi po schodach, ale dzisiaj zdecydowałam… Mam tego dość, dość takiego
życia. Pakuję plecak i już mnie nie ma.
Wyszłam z domu w nocy, chociaż gdybym
wychodziła w dzień też nic by nie zauważył. Wzięłam pieniądze ze schowka mamy.
Tylko ja o nim wiedziałam. Nie wiem dlaczego, ale już się tego nie dowiem. Było
tam około tysiąc pięćset złotych. Na klatce schodowej zachowywałam się ciszej
niż normalnie. Miałam sąsiadów, którzy byli hipokrytami. Nie chciałam
ryzykować. Zgaduję, że On i tak nie będzie mnie szukał.
Nadchodził
poranek, mimo że było lato było dość zimno, miałam na sobie ciepłą bluzę mamy.
W niej czułam się bezpiecznie, nie była wyprana więc nadal czułam jej zapach.
Miałam wrażenie jakby mnie obejmowała swoimi chudymi ramionami. Pamiętam ją gdy
przyjmowała już chemię. Nie miała włosów, schudła przez nic niejedzenie. Miała
raka szpiku. Ani ja, ani Marika nie mówiąc o Nim nie mogliśmy być dawcami.
Szukaliśmy dawcy na własną rękę, ale się spóźniliśmy. Była w zbyt zaawansowanym
stadium choroby. Nic nie dało się zrobić. Nie wychodziłam ze szpitala. On
siedział ze mną, ale tylko po południu. Chodził do pracy i musiał zarabiać na
mnie i Marikę. To było zaledwie dwa lata temu. Miałam 14 lat. Zawaliłam
półrocze, ale zdałam do następnej klasy. W wakacje mamy już z nami nie było.
Poszłam
do Mariki. Stwierdziłam, że może teraz się zrehabilituje za te dwa lata kiedy
nic nie robiła. Teraz ma 23 lata. Rzuciła studia i wyszła za bogatego lekarza i
mieszkają razem w uroczym domku na obrzeżach miasta. Nie miałam pojęcia co jej
powiem, ale była moją jedyną deską ratunku. Stanęłam przed drzwiami do
jej domu. Tylko sekundy dzieliły mnie ze spotkania z nią. Nie widzieliśmy się
od czasu jej wyprowadzki, czyli około roku. Stałam zawieszona w czasie. Nie
mogłam nacisnąć dzwonka. Nie wiedziałam jak zareaguje na moją wizytę a co
dopiero jak się dowie z jakiego powodu ją złożyłam. Nie zdążyłam nacisnąć
dzwonka, gdy przed moimi oczami ukazał się wysoki, barczysty mężczyzna w
garniturze i okularach na nosie. Za nim stała drobna kobieta w szlafroku,
jeszcze zaspana. Tak, to Marika. Trochę przytyła. Dopiero jak jej mąż się
odsunął zobaczyłam, że jest w zaawansowanej ciąży.
-O, Iza! Co ty tu
robisz?
-To wy sobie
porozmawiajcie ja idę. Pa, kochanie. –Mężczyzna pocałował moją siostrę i wsiadł
do czarnego samochodu.
-Wejdź. –Marika
odsunęła się żebym mogła wejść. Weszłam niepewnym krokiem. Rozglądałam się
dookoła, a Marika bacznie mi się przyglądała. Przez ten rok sporo się
zmieniłam. Obcięłam włosy, schudłam i przekułam uszy. –Co Cię sprowadza?
-Uciekłam z domu.
-Co? Dlaczego?
-Nie udawaj, że nie
wiesz. On mnie nienawidzi.
-Nie mów „On”. To
twój ojciec.
-On nie jest moim
ojcem. Jest tylko dawcą spermy. Nigdy mnie nie kochał, cały czas mnie bije,
przychodzi pijany do domu. Tak się zachowuje ojciec?! –Krzyczę na Marikę tylko
dlatego, żeby nie płakać. Wiem, że ona nie może się teraz denerwować, ale nie
potrafię inaczej. –Zostawiłaś mnie z nim samą, a widziałaś nie raz jak uderza
mnie kablem w plecy. Ciebie nigdy nie uderzył, a ja chowałam siniaki na w-f’ie.
Zostawiłaś mnie.
-Przecież ty nie
długo też się wyprowadzisz, a teraz wracaj do domu. Tata na pewno się o Ciebie
martwi.
-Przecież wiesz, że
wcale tak nie jest. Myślałam, że chociaż teraz się za mną wstawisz i trochę
mnie u siebie przechowasz, ale jak zawsze się myliłam.
-Iza, nie mów tak.
Nie słuchałam jej
dłużej. Wzięłam plecak i wyszłam z jej domu. Każdy chce się mnie tylko pozbyć. To
był błąd, że do niej przyszłam. "
Tutaj przesyłam Wam kawałek mojego opowiadania. Jeżeli Wam się spodoba to polecajcie znajomym i wypowiadajcie się w komentarzach. Uwagi mile widziane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz